do godziny 12stej pada, wiec wychodzenie z namiotu nie ma racji bytu..śpię do 12stej.
Potem trochę się przejaśnia i idę zapytać Kirgiza za ile „podwiózłby” do czoła lodowca.
Tzn nie tyle mnie, ile mój plecak a „przewiózł” tylko przez rzeki.
Mówi, żebym powiedział ile..:)ja odpowiadam , ze ja wiem ile dam, ale chce zobaczyc jakim on jest człowiekiem:)
Rzuca ASTRONOMICZNA kwotę 2000 Somow. Jest dość zabawnie, bo ja proponuje tyle ile wziął ode mnie Kirgiz w 2010 roku, czyli 500 somow…
Targowanie kończy się na 600 somach, bo prosi żeby starczyło choć na dwie butelki wódki. Powiedział to w taki sposób, ze od razu zmiękłem i przystałem na jego kwotę.
Zanim jednak wychodzę z jego wagonu prosi o zaliczkę 300 somow, by syn mógł pojechać do bazy myśliwych i kupić pierwsza butelkę…
którą potem razem rozpijamy…ach ten wschód…
Ma przyjechać jutro o godzinie 7 rano. Mam male obawy czy przyjedzie na tym koniu, ale wątpię żeby przepuścił okazje zarobienia kolejnych 300 somow na kolejna butelkę… w końcu i tak prawie cały dzień nic nie robię…