budzik 6 rano. pakowanie, jedzenie. 6.40 przyjeżdża Ahim. Pakuje plecak na konia i w drogę.Czuje się rewelacyjnie, wiec utrzymanie tempa marszu w tempie konia na poziomie 7-8 km na godzinę nie jest problemem.
Nie poznaje swojego organizmu. Moze dlatego ze od początku wyjazdu „faszeruje” go witaminami:
magnezem, żelazem, witamina: A,B,C,E, selenem, cynkiem, wapnem i czymś tam jeszcze..
Albo to efekt placebo, albo naprawdę to pomaga bo zasuwam jak motorek…
o 10 docieramy do czoła lodowca. Rozliczamy się i każdy idzie w swoja strone.
Tego dnia docieram jedynie do Polany Glinianej, która jest 8 kilometrów przed Polana Glacjologow.
Pewne rzeczy zaczynają wychodzić i jestem zmuszony do noclegu, w miejscu, w którym tego nie planowałem.
Nie ma jednak takiego złego…..bo na tej Polanie stoją jeszcze 3 inne namioty: przewodnika , dwóch porterow i Francuza, który ich wynajął…
Zapoznaje się z 3 pierwszymi: Sasza, Domletem (Zulusem) i Donim.
Pada deszcz, wiec szybko rozbijam namiot i spać…by rano wstać i dotrzeć na druga polane.